Takie pytania kilka dni temu zadała mi Agnieszka. Odkąd została mamą, bardzo szczegółowo sprawdza, co wrzuca do koszyka podczas zakupów. Ostatnio miała ochotę na suszone morele. Wzięła z półki jedną paczkę, sprawdziła skład, odłożyła na miejsce. Sięgnęła po opakowanie z innej firmy, przeczytała etykietę, nie zdecydowała się na zakup. Kolejne także nie zdobyło jej uznania.
Wyszła ze sklepu bez moreli, ale z kilkoma smutnymi pytaniami: dlaczego nie można tak po prostu dostać w normalnym sklepie owoców suszonych wolnych od związków siarki? W jakim celu jest ona dodawana? Jakie skutki powoduje w naszym organizmie? I w końcu - czy jest szansa, by dzisiejszym świecie dostać owoce bez tego typu załączników? Spróbuję się z nimi zmierzyć.
W jakim celu jest dodawana?
Siarka w owocach suszonych pełni rolę konserwantu. Jest dodawana do nich w postaci związku chemicznego o nazwie systematycznej: tlenek siarki(IV) (wzór SO
2). W opisie na opakowaniu można ją znaleźć pod następującymi nazwami: tlenek siarki, dwutlenek siarki, bezwodnik kwasu siarkowego, siarczany, siarczyny, E220 lub w opisie: konserwowane siarką.
Tlenek siarki(IV) jest bezbarwnym gazem o
ostrym, gryzącym i duszącym zapachu, silnie drażniącym drogi oddechowe.
Przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska jako produkt uboczny spalania paliw kopalnych. Jest trujący dla zwierząt i szkodliwy dla roślin. W reakcji z wodą tworzy kwas siarkowy(IV). Jest stosowany do bielenia, dezynfekcji i jako
czynnik chłodniczy. A ze względu na swoje własności grzybobójcze i pelśniobójcze znalazł zastosowanie w przemyśle spożywczym jako konserwant. Jest dodawany m.in. do soków, przecierów, win, marynat czy wspomnianych owoców suszonych.